Żywiołowo, ale bez jakości – pierwsze derby za nami
Pierwsze derbowe starcie w klasie B pomiędzy Skawą Witanowice a Dębem Tomice przyniosło kibicom nieco emocji, bo obserwowali trochę walki, okresowo więcej zaangażowania i gole. Natomiast zabrakło najważniejszego, i to z obu stron – akcji konstruowanych w sposób przemyślany. Wiele było przypadku, niedokładności, co znacznie obniża jakościową ocenę potyczki.
Mogłoby się wydawać, że drużyna, która prowadzi 3:0 po 22 minutach, a taką komfortową sytuację wypracowali sobie tomiczanie, dominuje i rozgrywa świetny mecz. To półprawda, gdyż momentami faktycznie goście byli bardziej zdeterminowani, potrafili agresywnie zaatakować rywala pod jego polem karnym i wywrzeć presję, jednak nie było to fundamentem żadnej składnej akcji. Wszystkie trzy gole padły po szkolnych błędach obrony z Witanowic, ułatwiającej Dębowi zadanie. Już w 3 minucie Ornecki wykorzystał niefrasobliwość defensorów i z bliska zdobył pierwszego gola. W 21 minucie ten sam piłkarz, który przyznać należy robił dużo „szumu” na prawej flance, rozpędzony przemknął obok niezainteresowanego nim obrońcy i zaskakująco z dalszej odległości uderzył skutecznie w kierunku przeciwległego słupka. Miejscowi nie zdołali ochłonąć, a na tablicy wyników pojawiła się cyfra 3. Kolejny „babol” gospodarzy w tyłach i bardzo aktywny Skrzypek pięknym lobem z 20 metrów wrzucił piłkę za kołnierz Pytlowskiemu.
W tym okresie witanowiczanie dwukrotnie starali się zagrozić strzegącemu bramki gości Meresowi, jednak soczyste uderzenie Kwarciaka minęło spojenie, a po akcji Szczerbika dobrze w parterze poradził sobie bramkarz.
W 26 minucie Ornecki powinien skompletować hat-tricka, lecz nie pokonał Pytlowskiego stając z nim „oko w oko”. Sytuacja znów nie wyniknęła z rozegrania, a była pokłosiem wykopnięcia ze strefy obronnej piłki frunącej wysoko i długo.
W drugiej połowie stworzyło się więcej miejsca w środku pola. Skawa próbowała zaatakować, Dąb zagrał składniej, ale bez efektu. Summa summarum – lepiej zdobywać „łatwe” gole, niż nie ulokować piłki w siatce w ogóle po szarżach wynikających z przedmeczowych założeń…
W 81 minucie Kamil Brożek był „o włos” od gola kontaktowego. Po strzale jednego z kolegów, piłkę pod jego nogi sparował bramkarz, jednak finał akcji był taki, że po kopnięciu wpadła w boczną siatkę. W 89 minucie sfaulowany w „szesnastce” został Sajdak, a Kamil Brożek uratował honor Skawy, pewnie trafiając z „wapna”.
Dąb ma się z czego cieszyć, bo zainaugurował sezon, przywożąc trzy punkty z terenu rywala „zza miedzy”, natomiast do wolicjonalności, chęci biegania, musi dołożyć decyzyjność i szeroko pojętą piłkarską jakość. Przy lepiej broniącym rywalu, a takich w lidze jest zapewne kilku, nie miałby łatwej przeprawy.
Główny grzech Skawy zostały wytłuszczony. Drużyna nie składa się jednak z nowiciujszy, a piłkarzy zaprawionych w bojach, więc powinna potrafić wrócić do nieustępliwej, konsekwentnej gry. Zespół w podobnym zestawieniu potrafił nieraz odprawiać rywali w mocniejszej od obecnej klasie B.
Skawa Witanowice – Dąb Tomice 1:3 (0:3)
Bramki: Kamil Brożek 89 – Konrad Ornecki 3, 21, Marcin Skrzypek 22.
SKAWA: Pytlowski – Lempart, P. Kania, P. Przystał, R. Sajdak – Kwarciak, Adamik (36 Chrząszcz), P. Brożek (55 Osiński), K. Brożek – P. Gacek, K. Szczerbik.
DĄB: Meres – Graca, Wiktor, Wojnar (76 Pacułt) – K. Hareńczyk, Góralczyk, Pamuła, Skoczylas – T. Hareńczyk, Skrzypek, Ornecki.
Źródło: Sportowa Gmina Tomice